Dotyczy to także tych „szczęśliwców”, którzy znaleźli zatrudnienie w publicznych instytucjach kultury. Iluż aktorów teatralnych, muzyków filharmonicznych czy animatorów zostało pozbawionych właściwych dodatków do marnych podstaw swoich pensji, które były wypłacane proporcjonalnie do zagranych koncertów, spektakli czy projektów edukacyjnych.
Mimo to, zarówno instytucje, jak i artyści podjęli się zadania twórczego zaistnienia w sieci. Przyglądam się, jak poszczególne podmioty sektora kultury radzą sobie podczas kwarantanny, jak się przygotowują do kryzysu, który niewątpliwie dotknie zwłaszcza sektor kultury instytucjonalnej po epidemii, jak postrzegają i realizują służbę publiczną w obecnych warunkach.
Dostrzegam, że – podobnie jak w sferze oświaty – najlepiej sobie radzą te instytucje, organizacje i poszczególni artyści, którzy ze swoją publicznością zbudowali dobre relacje. To relacje okazują się w czasach epidemii i następującego po niej kryzysu kluczowe nie tylko w kontekście utrzymania ciągłości prowadzonej działalności, ale bywa, że wprost wpływają na możliwości zarobkowe. Zwłaszcza artystów.
Proszę zerknąć na zbiórki w serwisie Patronite i porównać, kto ma bardziej zaangażowaną publiczność i fanów gotowych zapłacić swemu idolowi choć symboliczny grosik. To wszystko daje mi także osobistą satysfakcję jako głosiciela przed kilkunastu laty konieczności budowania społeczności wokół instytucji i takiego ich programowania, by zacieśniać relacje ze swoją publicznością. Patrzę z zadowoleniem na to, jak wiele z publicznych instytucji realizuje tę ideę w różnych formach. Z drugiej strony, te instytucje, które nie zbudowały właściwych relacji w czasach prosperity, czas epidemii starają się wykorzystać na zbudowanie owych. I nie jest to marginalne zjawisko.
Z tej perspektywy, a także mojego znacznego fizycznego oddalenia od Ziemi Lubuskiej spoglądam czasami na ten przepiękny region i zerkam, jak radzi sobie załoga Filharmonii Gorzowskiej, gdzie miałem zaszczyt przez bez mała trzy ostatnie lata służyć publiczności. Bardzo jestem zbudowany tym, jak zespół specjalistów i artystów odnajduje się w tej trudnej – zwłaszcza dla muzyków – sytuacji.
Fragment tekstu zamieszonego na stronie gazetalubuska.pl
Mariusz Wróbel były dyrektor Filharmonii Gorzowskiej, obecnie szef pierwszej w Polsce prywatnej sali koncertowej Cavatina Hall w Bielsku-Białej