Kategorie
OPINIE

Wielkie i małe zaklęcia cz. 1 „Timszel”

„Ach Panie, Panowie …” – w czasie epidemii gra we mnie wiele tęsknot. Jednego wszak mi
nie brak i w duchu cieszę się, że nieprędko powróci:
Nie wróci prędko proceder masowego spędzania dzieci i młodzieży na przedpołudniowe spektakle
i wydarzenia w instytucjach kultury. Te wszystkie teatry edukacyjne i z lektur ulepione programy.
Dużo wody upłynie zanim zobaczę granatowe pochody dziecięce, spędzane tłumnie sprytem
akwizytorów agencji teatralnych.

Pisze Tomasz Ignalski

„Ręka Li drżała, kiedy napełniał delikatne czareczki. Wychylił swoją jednym haustem. – Czyż pan nie rozumie?! – zawołał. – Amerykańskie tłumaczenie nakazuje ludziom tryumfować nad grzechem, a grzech można nazwać niewiedzą. Przekład króla Jakuba daje obietnicę w słowie „będziesz”, co oznacza, że ludzie z całą pewnością nad grzechem zatryumfują. Natomiast słowo hebrajskie „timszel – „możesz” – daje prawo wyboru. Kto wie, czy to nie najważniejsze słowo na świecie. Mówi ono, że droga jest otwarta. Przenosi odpowiedzialność na człowieka. Bo jeśli „możesz”, to znaczy również, że „możesz nie”. Rozumie pan?” – John Steinbeck „Na wschód od Edenu”

Może nie powinienem tak się cieszyć, bo zaraz powie ktoś – i słusznie – że dla wielu z tych młodych ludzi, pierwsza to i jedna z nielicznych okazji by zetknąć się ze świątynią teatru. Zapewne i moja wrażliwość utkana jest po części z tych spędów i dziecięcych wzruszeń w zaciemnionej sali teatralnej. Wdzięczność dozgonną winien jestem polonistce, która siłą wyrywała nas na spektakle, a skarbnik klasowy notował w zeszycie zebrane drobne na hojne dary kultury.

Wdzięczność przesłania mi obraz z dzieciństwa: Spektakl kostiumowy. Odtwórca głównej roli, szepczący teatralnie piękną staropolszczyzną, zmienia nagle tembr głosu i niczym wytrawny nauczyciel wuefu huczy, że jeśli jeszcze raz dostanie od któregoś gnojka ryżem z rurki, to przerywa spektakl. Znamienne, że ta nieoczekiwana transformacja artystyczna wydarzyła się w miejscu, w którym przyszło mi obecnie pracować (pokuta? – Panie Ty wiesz, że nie ja wtedy z tej rurki!).

Wiele jest dowodów na to, że ma swoją wartość szkoła, która kooperując z instytucją kultury, pokazuje młodym „prawdziwą” scenę, „prawdziwych” aktorów, „prawdziwą” sztukę, „prawdziwą” muzykę (ach, te poranki z filharmonią!). Czy misją edukacji nie powinno być jednak budowanie w ludziach wewnętrznej , autonomicznej potrzeby przeżyć duchowych związanych z kulturą? Tymczasem cała edukacja nastawiona jest na poznawanie zewnętrznego świata, tak jakby ten wewnętrzny nie istniał. Być może dlatego, tak trudno nam dokonywać wyborów, które kierowane są wewnętrznymi pobudkami.

Przed pandemią niemal codziennie pojawiał się u mnie inżynier Mamoń:

„- Będzie kiedyś u Was Podsiadło?

– jest sporo innych dobrych koncertów.

– Ale te nazwiska mi nic nie mówią!”

Kiedy można było jeszcze podróżować po świecie, wiele razy przekonałem się, że w wielu krajach kupowanie biletów z ciekawości oglądania artystów, których wcześniej się nie znało nie jest niczym wyjątkowym. ​

Jaki to ma związek z COVID-19 i słowem „Timszel”?

„Możesz / Musisz”. Znaczenie tych dwóch słów jest zgoła odmienne, a jednak można je pomylić. Hebrajskie „timszel”, pochodzące z Księgi Rodzaju, w większości chrześcijańskich przekładów Starego Testamentu przetłumaczono na „musisz”, podczas gdy powinno to być „możesz, masz zdolność”. Dyskusję na ten temat zainicjował John Steinbeck w swojej powieści „Na wschód od Edenu”.

Świat powinności, nakazów i zakazów może się wydawać bardziej czytelny, poukładany. Jednakowoż podstawą świadomego życia, w tym uczestnictwa w kulturze jest wolność wyboru. Sam decydujesz kiedy i na jaki spektakl, wystawę czy film chcesz się wybrać (chyba, że w czasie kwarantanny zorganizują koncert pod twoim balkonem. Ty nie możesz wyjść, muzyka gra głośno – szach mat!).

Czy ktoś z nas prowadzi na własny użytek statystykę: ilu życiowych wyborów dokonał kierowany wewnętrzną, autonomiczną decyzją, a ile wynikało z powinności, zobowiązań, nakazów? Tekścik ten, jest jednym z nielicznych, jakie piszę bez specjalnego zamówienia, bez obowiązku. Nie goni mnie żaden deadline, zgodnie więc z polską interpretacją Macierzy Eisenhowera, odkładam pisanie na kolejne dni… To popularna praktyka („czwarta ćwiartka – przyjemności, pożeracze czasu – wyeliminuj”). Z tego samego powodu pozostawiamy odmrażanie kultury na czas, kiedy wszystko inne („pamiętajmy o klubach fitness, kosmetyczkach i fryzjerach – one są teraz bardzo potrzebne” ) uda się odmrozić.

„Timszel – znaczy „możesz”

Szwecja nie zamknęła w czasie pandemii sklepów i lokali usługowych. W porównaniu z Polską wprowadziła niewiele ograniczeń. Nie było zakazów poruszania się, kar za łamanie zasad dystansu społecznego, jedynie rady i zalecenia. Brak formalnych restrykcji nie oznacza, że Szwedzi zachowują się jak dawniej. Ulice szwedzkich miast są puste. Ludzie chcą zachowywać się odpowiedzialnie. W mediach nie widać polityków, którzy mówią w jaki sposób możemy dziś żyć. Są specjaliści przekazujący informacje. Kiedy coś jest niepewne – mówią, że nie znają odpowiedzi. Kibicuję Szwedom. Kibicuję wirusowi filozofii „Timszel”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *