Kategorie
OPINIE

Kultura w czasie epidemii koronawirusa: kto sobie radzi najlepiej

Dotyczy to także tych „szczęśliwców”, którzy znaleźli zatrudnienie w publicznych instytucjach kultury. Iluż aktorów teatralnych, muzyków filharmonicznych czy animatorów zostało pozbawionych właściwych dodatków do marnych podstaw swoich pensji, które były wypłacane proporcjonalnie do zagranych koncertów, spektakli czy projektów edukacyjnych.

Mimo to, zarówno instytucje, jak i artyści podjęli się zadania twórczego zaistnienia w sieci. Przyglądam się, jak poszczególne podmioty sektora kultury radzą sobie podczas kwarantanny, jak się przygotowują do kryzysu, który niewątpliwie dotknie zwłaszcza sektor kultury instytucjonalnej po epidemii, jak postrzegają i realizują służbę publiczną w obecnych warunkach.

Dostrzegam, że – podobnie jak w sferze oświaty – najlepiej sobie radzą te instytucje, organizacje i poszczególni artyści, którzy ze swoją publicznością zbudowali dobre relacje. To relacje okazują się w czasach epidemii i następującego po niej kryzysu kluczowe nie tylko w kontekście utrzymania ciągłości prowadzonej działalności, ale bywa, że wprost wpływają na możliwości zarobkowe. Zwłaszcza artystów.

Proszę zerknąć na zbiórki w serwisie Patronite i porównać, kto ma bardziej zaangażowaną publiczność i fanów gotowych zapłacić swemu idolowi choć symboliczny grosik. To wszystko daje mi także osobistą satysfakcję jako głosiciela przed kilkunastu laty konieczności budowania społeczności wokół instytucji i takiego ich programowania, by zacieśniać relacje ze swoją publicznością. Patrzę z zadowoleniem na to, jak wiele z publicznych instytucji realizuje tę ideę w różnych formach. Z drugiej strony, te instytucje, które nie zbudowały właściwych relacji w czasach prosperity, czas epidemii starają się wykorzystać na zbudowanie owych. I nie jest to marginalne zjawisko.

Z tej perspektywy, a także mojego znacznego fizycznego oddalenia od Ziemi Lubuskiej spoglądam czasami na ten przepiękny region i zerkam, jak radzi sobie załoga Filharmonii Gorzowskiej, gdzie miałem zaszczyt przez bez mała trzy ostatnie lata służyć publiczności. Bardzo jestem zbudowany tym, jak zespół specjalistów i artystów odnajduje się w tej trudnej – zwłaszcza dla muzyków – sytuacji.

Fragment tekstu zamieszonego na stronie gazetalubuska.pl

Mariusz Wróbel były dyrektor Filharmonii Gorzowskiej, obecnie szef pierwszej w Polsce prywatnej sali koncertowej Cavatina Hall w Bielsku-Białej

Kategorie
OPINIE

Miopia i inne skażenia

Dziś, w dniu państwowego święta 3 maja, mamy w Polsce 13 300  zarażonych, 664 osób zmarło. Na całym świecie wg serwisu statystycznego worldometers.info na COVID-19 od początku pandemii, do dziś zmarło 244 000 osób. 

Brak wody

Ten sam sugestywny, bo w czasie rzeczywistym aktualizujący globalne dane z różnych dziedzin życia, – serwis, informuję, że tylko w tym roku, do dziś 285 000 osób zmarło z powodu braku dostępu do wody, a ponad 800 milionów ludzi nie ma dziś dostępu do wody pitnej. 

AIDS

AIDS wywołane wirusem HIV pochłonęło w tym roku już do dziś 570 000 ofiar. Szacuje się, że obecnie na świecie 41 miliomów ludzi jest zarażonych tym wirusem. 

Malaria 

Jak podje Polska Akcja Humanitarna, liczbę nowych zachorowań na malarię na świecie szacuje się od 300 do 500 milionów rocznie. Około 45% ludności żyje na terenach zagrożonych tą chorobą, w ponad 100 krajach świata. Mamy to szczęście, że to nie nasze 45%, więc polskie serwisy nie kłopoczą nas najnowszymi danymi o malarii, mimo że roczna liczba zgonów w wyniku tej choroby szacowana jest nawet na 2,7 miliona. Zobrazujmy bezduszną statystykę: przekłada się to na przynajmniej siedem dużych samolotów pasażerskich dziennie, wypełnionych w większości przez kobiety i dzieci. 

Podobnie, jak to się dzieje z COVID-19 (maseczki, dystans społeczny), naukowcy opracowali proste, a skuteczne metody ograniczania rozprzestrzeniania się zakażenia malarią. Właściwe użycie nasączonej środkiem owadobójczym moskitiery może zmniejszyć transmisję malarii nawet o 90% i zredukować śmiertelność dzieci o jedną piątą. Wiele organizacji i ruchów społecznych, które dziś z takim zapałem szyją maseczki, produkują przyłbice medyczne, mogłyby wykonywać lub finansować ten prosty środek zaradczy, ratując miliony ludzi. Od lat. 

Brak edukacji
Bez powszechnego dostępu do edukacji na poziomie podstawowym żyje 57 milionów dzieci w wieku szkolnym. 96% z nich zamieszkuje kraje globalnego Południa. Wiele z nich nie uczy się, ponieważ muszą pracować na utrzymanie swoje i swoich rodzin. Szacuje się, że 776 milionów dorosłych (czyli 16% wszystkich osób dorosłych na świecie) jest niepiśmiennych. Co ciekawe, nie oznacza to, że te osoby nie posiadają dostępu do Internetu. W wielu przypadkach nauka oraz rozwój przez tzw e-lerning pomogłoby częściowo rozwiązać problem. Można w części edukację taką realizować z dowolnego zakątka świata. Narzędzia komunikacji elektronicznej, które teraz z konieczności tak intensywnie wykorzystujemy, mogłyby już od dawna służyć do niwelowania różnic kulturowych w zakresie edukacji. Moglibyśmy w tym pomóc. Możemy robić to osobiście. 

Slamsy

Nazwa “slum” wywodzi się od XIX wiecznych przemysłowych miast brytyjskich, gdzie ponad 60% powierzchni miasta zajmowały zatłoczone dzielnice mieszkaniowe o bardzo niskich standardach życia. Zachodni świat uporał się i zapomniał o powszechnym na początku ery przemysłowej zjawisku kumulacji skrajnej biedy i wszelkich problemów społecznych. Globalnie jednak miejsca takie powstają i rozrastają się lawinowo. Slamsy pozbawione są zazwyczaj utwardzonych dróg, elektryczności, kanalizacji oraz bieżącej wody. Często realną władzę w takich dzielnicach sprawują zorganizowane grupy przestępcze. W największych z nich: Neza-Chalco-Itza w Mexico City żyje 4 mln mieszkańców, Orangi Town w Pakistanie: 1,5 mln mieszkańców, Dharavi w Bombaju: 1 mln mieszkańców. Nikt nie informuje, jak wielomilionowe, zwarte skupiska  ludzkie, pozbawione czystej wody i kanalizacji radzą sobie z aktualną, czy jakąkolwiek epidemią. Sytuację w Nowym Jorku w tym zakresie, możemy śledzić na bieżąco. Co do jednego zakażonego.

Miny

Globalnym zagrożeniem, które umyka nam, gdy śledzimy rozwój epidemii lub pożarów lasów, są też miny przeciwpiechotne. Za „skażone” minami uznaje się 70 państw. Miny pozostają w ziemi wiele lat po wojnie, radykalnie wpływając na życie ludzi zamieszkujących terytoria dotknięte tym problemem. Na zaminowanym terenie nie można uprawiać roli, utrudniona jest komunikacja i dostęp do szkół. W samym tylko Egipcie, do którego tak chętnie wybieraliśmy się przed pandemią, może pozostawać nawet 23 miliony min. 

Krótkowzroczność (Miopia)

Wszystkie te dane łatwo odnaleźć. Globalna kondycja świata na którym żyjemy jest złożona. Wśród wielu jego problemów pandemia COVID-19 nie wydaję się jakimś szczególnym kataklizmem. Pochłania jednak sporo naszej uwagi. Ekscytuje nas też, że to problemem o globalnym zasięgu. Globalność rozumiemy jednak w Polsce dość szczególnie. Nigdy nie upominaliśmy się o potrzebę edukacji globalnej dla naszych dzieci. „Wychowanie do życia na planecie Ziemia”, nie wywołałoby w nas tylu kontrowersji, co „Wychowanie do życia w rodzinie”. Czy ktoś z nas chciałby finansować ze swoich podatków taką fanaberię? Może – dla spokoju ducha – wystarczy póki co „Wiedza o regionie” i nauka tańców narodowych.

W dniu narodowego święta skłoniła mnie do napisania tych kilku słów uwaga jednego ze sponsorów lokalnej aukcji charytatywnej na rzecz pomocy chorym dzieciom w Afryce. „To już w Polsce nie ma chorych i potrzebujących?”

Tomasz Ignalski 

Źródła: 

htttp://worldometers.info

http://www.ibtimes.com/5-biggest-slums-world-381338,

http://listverse.com www.pah.org.pl

Kategorie
OPINIE

Zabawa to poważna sprawa

System zakazów i nakazów jako główna rutyna organizowanie zasad i zachowań społecznych sprawdza się w nadzwyczajnych sytuacjach zagrożenia, jednak w dłuższej perspektywie jest nieefektywny, odbiera ludziom inicjatywę, czyni z nich biernych, często sfrustrowanych klientów świadczeń społecznych. Reguły funkcjonowania składające się z zakazów i nakazów obecne w wielu ustrojach, doktrynach i religiach, mają ograniczony potencjał zmiany ludzi na lepsze. Prawo wymuszane sankcjami to rodzaj przymusu społecznego, a reakcją na a przymus i agresję są zwykle lęk, bierność, opór i odwzajemnienie agresji.

Aby społeczeństwa mogły sprawnie funkcjonować muszą jednak przestrzegać wspólnych norm. Czy mamy jakąś alternatywę wobec represyjnego prawa?

Owszem – zabawę.

Traktowana przez nas tak lekceważąco zabawa – zaskarbiła sobie już uwagę psychologii rozwojowej. Dziś nikt nie podważa koncepcji głoszonej jeszcze w XIX wieku przez szwajcarskiego psychologa Eduarda Claperde, że „Dla dziecka zabawa jest pracą, dobrem, obowiązkiem, ideałem życia. Jest jedyną atmosferą, w której może ono psychicznie oddychać a zatem i działać”.

Kiedy jednak dorastamy odkładamy lekceważąco zabawę, na stercie przyjemnostek, na które możemy sobie pozwolić w tak zwanym czasie wolnym, jako nagrodę za trud codzienności.

Pojawia się coraz więcej głosów, że to właśnie zabawa – jako najprostszy nośnik ludzkiej kreatywności, może być zapalnikiem wielu pozytywnych zmian społecznych.

Teoria zabawy, w najprostszym ujęciu mówi, że jeśli chcesz aby ludzie zmieniali swoje zachowanie na lepsze, spraw aby pozytywne zachowania były dla nich źródłem przyjemności, dumy, przynależności do grupy i wygranej.

Jest wiele przykładów na proste zastosowanie tej zasady w działaniach publicznych. Moimi ulubionymi są te, realizowane w ramach promowanej przez koncern Volkswgena, akcji Fun Theory Award. Ta społeczna kampania polega na popularyzowaniu akcji skłaniających ludzi do dobrowolnego podejmowania lepszych wyborów, za pośrednictwem zabawy.

W istocie jest to również podstawowe założenie animacji kulturowej i wielu działań community arts.

Najpopularniejsze akcje, realizowane w ramach „Fun Theory”, to połączenie radaru mierzącego prędkość jazdy kierowców z loterią z nagrodami; grające schody, zachęcające przechodniów do ruchu; czy sprytny kosz na śmieci na jednym ze skwerów. Wszędzie gdzie zastosowano te rozwiązania, twarde dane ilościowe potwierdzają, że zabawa daje lepsze rezultaty niż system zakazów.

Co równie ciekawe, większość zwycięskich projektów w tej kampanii opiera się na animacji społecznej z użyciem technologii, z wyłączniem bezpośredniego zaangażowania animatora w interakcję z ludźmi. Może jest to jakiś pomysł na działania w czasach dystansu społecznego?

Tomasz Ignalski

Linki:

Kategorie
WIDEO

Teoria zabawy w praktyce.

Epidemia. Poradnik jak myć ręce i nie zwariować. Teoria zabawy w praktyce.

Kategorie
WIDEO

Co robimy w zamknięciu

„Co robimy w zamknięciu” to serial internetowy opowiadający historię młodych ludzi, którzy – odcięci od świata z powodu pandemii – starają się zdalnie załatwić to, czego nie udało się im zrobić przed zamknięciem.

Kategorie
INSPIRACJE

Rezydencje na świecie: Taipei Artist Village

W 2010 roku do projektu dołączyła druga lokalizacja w południowej części Tajpej – Treasure Hill Artist Village – zajmująca historyczne wzgórze, której społeczność stworzyła jedną z najbardziej unikatowych wizualnie atrakcji Tajwanu. 

W założeniach projektu czytamy, że poprzez program rezydencji artystycznych Taipei Artist Village buduje wielonarodową sieć partnerskiego uczestnictwa. W czteropiętrowym budynku znajdują się pracownie i trzy sale wystawowe. Jest też studio do tańca, sala z pianinem oraz ciemnia. Na rezydencji może przebywać jednocześnie dwunastu artystów. Lokalizacja w centrum miasta pozwala na sprawną komunikację i dostęp do materiałów. Do programu zapraszani są tajwańscy i międzynarodowi artyści, krytycy, pisarze. TAV skupia się na tworzeniu dialogu, umożliwianiu wymiany poglądów i współdziałaniu z tkanką kulturalną miasta. 

AiR Taipei (Artist-in-Residence) we współpracy z projektami non-profit regularnie organizują spotkania z rezydentami. Artyści mają okazję spotkać się z lokalną publicznością i podzielić doświadczeniami lub pomysłami na projekty. Działania te sprzyjają w bezpośredni sposób sieciowaniu społeczności z międzynarodową sceną artystyczną. Dodatkowo, TAV organizuje wyjazdy rezydencyjne dla artystów z Tajwanu wraz z partnerami z Azji, Europy i Oceanii, w ramach programu wymian. 

Druga lokalizacja projektu mieści się w dzielnicy Gongguan na Treasure Hill (Wzgórzu Skarbów). Nielegalne zabudowania, wzniesione głównie w latach 60. i 70., wiją się po naturalnym zboczu, chaotycznie i misternie układając elementy w całości krajobrazu. W latach 80. miejsce to miało zostać zburzone, ale dzięki aktywistom i lokalnym mieszkańcom, udało się zachować teren oraz wpisać na listę historycznych społeczności Tajpej.  

Aby wejść na teren Treasure Hill Artist Village od strony metra trzeba przejść przez przedproże buddyjskiej świątyni bogini miłosierdzia – Guan Yin. W naturalny sposób stała się ona również patronką sztuki i ważnym elementem wioski. Podobno w Tajwanie jest więcej świątyń niż sklepów spożywczych.

Na terenie wioski nadal żyją lokalni mieszkańcy. Od kilku lat towarzyszą im również artyści. THAV stawia na projekty angażujące społeczność i historię miejsca oraz ogólnodostępność sztuki dla odbiorców. Osoby przyjeżdzające na rezydencje mogą spędzić tu od kilku tygodni do kilku miesięcy. Program rezydencyjny zapewnia studio i pomoc kuratorską w trakcie pobytu. Organizowane są warsztaty, dni otwartych pracowni i wystawa na koniec rezydencji. Dostępny jest warsztat drewna, sala prób i dwie sale ekspozycyjne. Poza pracowniami mieszczą się tu też kawiarnie i studia z rękodziełem i tajwańskim dizajnem. 

Wśród artystów, którzy uczestniczyli w programach rezydencyjnych, są twórcy z dziedziny sztuk wizualnych, tancerze, rzeźbiarze, muzycy a nawet konstruktor robotów. Co wydaje się być ważne dla obu lokalizacji i projektu ogólnie, jest tworzenie poczucia wspólnoty i zakorzenienie w lokalnym kontekście. 

www.artistvillage.org

Kasia Sobczak

Kasia jest z Sopotu, ale od ponad trzech lat mieszka w Portugalii. Pracuje jako niezależny kurator sztuk wizualnych. Niedawno dołączyła do zespołu centrum rezydencyjnego PADA Studios, gdzie wspiera założycieli projektu w jego rozwoju. W maju 2019 roku ukończyła CuratorLab na sztokholmskim uniwersytecie Konstfack. Od 2017 współtworzy kolektyw kuratorski Da Luz, który współpracuje z młodymi artystami z Lizbony. W swojej praktyce odnosi się do historii miejsc lub osób. Lubi archiwa, biblioteki i nieoczywiste lokalizacje. Często w narracji projektów nawiązuje do przestrzeni, tworząc doświadczenia zamiast prezentacji. W wolnych chwilach oprowadza po lizbońskich galeriach sztuki i pracowniach artystów albo spędza czas nad wodą.

Tekst pochodzi z bloga prowadzonego przez Atr Inkubator Goyki 3 Polecamy.

Kategorie
INSPIRACJE

Dziennik niepodróżny

Rodzinną podróż do Izraela planowaliśmy od roku. Mieliśmy ruszyć z Berlina 8 marca. Tak, by zdążyć na Święto Purim. Każdy dzień skrupulatnie zaplanowaliśmy. Najpierw Stara Jaffa potem Nazareth, Jezioro Galilejskie, Masada i Morze Martwe, Jerozolima, Palestyna i na końcu Tel Aviw. Dwa dni przed podróżą nasz lot odwołano. Izrael zamknął granice dla podróżujących z niektórych krajów, niedługo potem ze wszystkich. Odbywaliśmy więc tę podróż w myślach. Wędrowaliśmy po Ziemi Świętej, będąc we Wrocławiu.

Dzień pierwszy

Idę Martestrasse po swoich śladach. Tą samą drogą, którą jechałem przed chwilą. Pozdrawiam wielką postać pięknej dziewczyny, co frywolnie spogląda spod kwietnego wianka, raz po raz, od ponad stu lat. Teraz na mnie. Szukam pieska, który nie zdołał zabrać się z nami do domu. Prawdopodobnie biegł za nami, jak zwykle, gdy zostanie zapomniany. Niezabrany. Fasady połyskują światłami lamp, zmrok i pustka. I tylko mój głos niesie się po berlińskiej ulicy: Lola! Lola!

Berlin jest tu. Nieodwiedzony. Czuję go. Na wrocławskich ulicach. Dziś płonął pod mieszczańskim browarem. Pod Domem. A ja, a my. Niezabrani.

Dzień drugi

Nie przylecieliśmy na lotnisko Ben Guriona. Kontrola graniczna ma pełno roboty. Sprawdzają wszystkich, którzy mogą stanowić niebezpieczeństwo dla kraju.

Czy nie są zarażeni koronawirusem? Czy na takich nie wyglądają?

Od razu nie udaliśmy się taksówką do Starej Jaffy. Tam jest nasz apartament, w którym mieliśmy mieszkać. Moglibyśmy tam spotkać bohaterów opowiadania Hłaski, którzy pracowali u starego Żyda przy starzeniu dywanów. Chodzili całymi dniami w twardych butach po zupełnie nowym perskim dywanie i palili tanie papierosy, popiół strzepując obowiązkowo pod nogi. Dywan z dnia na dzień stawał się coraz starszy. Nie spotkaliśmy sprzedawcy falafeli w arabskim kiosku, nie weszliśmy do kościoła św. Piotra. Nie zostawiliśmy bagaży w apartamencie, z którego wychodzi się na dach i widać panoramę portu.

W oddali tętni życiem Tel Aviv, a na redzie wciąż stoi stalowy przeogromny jacht milionera z Dubaju. Nie zbiegliśmy szybko kamiennymi uliczkami w stronę schodów, zaglądając w witryny jubilerom. Do portu. A potem na piaszczystą plażę, żeby moczyć nogi w śródziemnym morzu.

Jaffę widać z rynku

Jaffa wyolbrzymia się podziwiana z dołu murami fortu i wieżami minaretów. W jej centrum wisi zawieszone w przestrzeni drzewo oliwne. Symbol pokoju. Rośnie w dużym worku z ziemią.

Kolorowy neon Jaffa z promieniami wokół widać już z rynku. Wystarczy stanąć pod redakcją Wyborczej, tam gdzie Nagi Murzyn z Dzidą, by zobaczyć rozświetloną witrynę dawnego banku, a wewnątrz ludzi w Jaffie. A tam: mezze, fallafel, piwo Makabi, szpady z cielęciną i pieczony kalafior.

A pomiędzy, na środku placu Solnego mała iglica – wspomnienie płomiennych kazań Jana Kapistrana o grzechu chciwości i zbytku. I wrocławskich mieszczanach, palących na stosie wpierw swoje drogie meble, lustra i gry, potem Żydów winnych tych grzechów.

Byliśmy w Jaffie.

Marek Sztark

Niezależny animator kultury i rozwoju lokalnego, znawca bliźniąt, wykładowca, polonista, ratownik poszkodowanych zabytków, chodzący bank dobrych pomysłów. Jak był mały, zjadł go teatr i do teraz nie wypluł. Pogromca niedasizmu i rozmemłanych miągw. Ograniczenia czasoprzestrzeni nie robią na nim żadnego wrażenia, w związku z tym pracuje wszędzie naraz; w Strefie Kultury we Wrocławiu, kieruje Kontrapunktem w Szczecinie, knuje misje z Forum Kraków i Bóg wie co i gdzie jeszcze. Uważa, że redagowanie gazetki, pisanie wierszy, wymyślanie spektaklu i przygoto-wanie finezyjnych śledzików są dobre na wszystko

Tekst zamieszczony w pierwszym numerze nieregularnika „Pegazy Zarazy. Zapraszamy do lektury

Kategorie
OPINIE

Świat mi się skurczył

Widzę jak Pani Zofia, sąsiadka z naprzeciwka, układa poduszkę na parapecie. To jej loża. Przez okno na piętrze familoka obserwuje spektakl osiedlowego życia. Jak sądzi nic wielkiego już jej nie spotka, swoje życie już przeżyła. Więc teraz żyje cudzym. Trochę ją fascynuje, jak mają inni. Ale potem to, co widzi głównie mierzi i rozczarowuje. Nie tak sobie to wyobrażała.

W tych tradycyjnych śląskich czerwonych ramach z łatwością mieści się komplet wietrzonych pierzyn, ale zachowanie niektórych jakoś wpasować się nie może.

Wracam do komputera, w jednym z okien otwarty mam felieton Olgi Tokarczuk. Noblistka pisze, że wirus przypomniał nam o granicach państw, ale też o podziałach, których dokonujemy sami. Autorka Ksiąg Jakubowych tłumaczy, że pandemia przypomina nam o „starej prawdzie”, że nie jesteśmy sobie równi.

Przypomina mi się opowiadanie Marka Hłaski „Okno”. Tam, do parterowego mieszkania głównego bohatera próbował zajrzeć mały chłopiec, zaciekawiony naściennym obrazem, którego z podwórka nie widział w całości. Malunek ze sceną bitwy morskiej to, jak sugeruje narrator, nędzny bohomaz. Brzydki, kiczowaty. Fascynował, bo był inny od tego, co chłopiec widział na co dzień, u siebie. Kiedy okazało się, że mieszkanie niczym nie różni się od pozostałych w kamienicy, chłopiec gaśnie i smutnieje. „Wszędzie jest tak samo, (…) świat to jest właśnie kilka takich pokoi” – konstatuje narrator u Hłaski, ale chłopczyk z właściwą dla wieku zuchwałością nie dowierza: „To ja jeszcze zobaczę”- rzuca i znika.

I ja tak samo chcę odpowiedzieć Szanownej Pani Tokarczuk: ja się jeszcze temu przyjrzę, nie wierzę, że musi być tak źle.

W tych trudnych czasach i niezwykłych okolicznościach może tkwić klucz, którym te historie (chłopca, sąsiadki, nas wszystkich) da się opowiedzieć inaczej. Przechodzimy przez być może najtrudniejszy okres w XXI wieku wszyscy, bez wyjątku. Początkowy handicap wiekowy młodzieży też został już obalony, jakby koronawirus nie chciał nikogo spychać na margines. Wszędzie i u wszystkich jest tak samo.

Nierówności, najczęściej ekonomiczne, zbyt łatwo odsłaniają w nas pogardę, która solidarność i tolerancję pęta cudzysłowem, sprowadzając je do w najlepszym razie obojętności, ale kiedy słyszę o akcjach pomocowych dla lekarzy, lokalnym wsparciu dla starszych i samotnych, kiedy widzę masę spontanicznych gestów solidarności i empatii, to czuję, że kryzys wzmacnia też drzemiącą w nas skłonność do bohaterstwa. Philip Zimbardo rozpoczyna swoje studium nad złem drzemiącym w człowieku, „Efekt lucyfera” od wprowadzenia koncepcji „banalność bohaterstwa”, wg której każdy z nas (Zwykli Mężczyźni i Kobiety) może dokonać heroicznych rzeczy, gdy „nadchodzi ich pora do działania”. 

Świat nam się skurczył.

Obywatele świata podróżują dziś między antryjem a byfyjem, podobnie jak Ci, którzy nie byli nigdy za granicą własnego miasta. Dlaczego nie spojrzeć na to jak na szansę? Izolacja zamyka nam drzwi, ale może otwierać okna.

Kategorie
OPINIE

Możemy coś z siebie dać

To bardzo ciekawe doświadczenie, surrealistyczne uczucie, na teraz to koniec świata jaki znamy. To samo musieli czuć ludzie kiedy np. dowiedzieli się, że wybuchła wojna światowa. Takie wydarzenia budują różne postawy: strach, nienawiść, ostracyzm, wyparcie, obojętność, ale też pokazują, tak jak ma to miejsce często w chwili obecnej – ludzką solidarność i optymizm, wiarę, że możemy coś z siebie dać, co innym może być potrzebne, działać wspólnie w imię obrony i ochrony słabszych członków społeczeństwa i ochrony wartości, które cenimy, przede wszystkim dorobku kultury. Tak, na pierwszy rzut oka i myśli to schodzi na dalszy plan, ale, gdy się chwilę zastanowić, to kultura w całym jej spektrum stanowi jedyny element, który nas naprawdę łączy i daje poczucie przynależności.

Zaszliśmy za daleko cywilizacyjnie, żeby sobie powiedzieć: tylko ekonomia ma znaczenie. To też kwestia nie oddawania pola bylejakości tzw. „paździerzowi”, nieukom, samozwańczym autorytetom i głosicielom prawd, którzy sieją zamęt w ludzkich umysłach spiskowymi teoriami, głoszą swoje mądrości i w końcu mają pole do popisu, bo zawsze w czasach zagrożenia część ludzi gromadzi się stadnie wokół wszelkiej maści szarlatanów i oszołomów, lub słuchają prostych recept podawanych przez cynicznych cwaniaków.

Ludzie zwyczajnie się boją, a strach nie pozwala cieszyć się życiem, zabiera wolność. To przeżywanie człowieczeństwa na pół gwizdka. Dla wrażliwej, myślącej części społeczeństwa to staje się nie do wytrzymania. Ludzie racjonalni czują się często osaczeni. No i to są Ci, których trzeba wspierać mentalnie i dać się oderwać od skrzeczącej rzeczywistości w imię higieny psychicznej i zachowania mentalnej równowagi. Bo to Ci ludzie są i będą podporą społeczeństwa, kiedy wróci normalność w jakiejkolwiek być może inną niż znamy formie. To oni, Ci myślący i wrażliwi, chcący działać i wykorzystujący swoje różne talenty dla społeczeństwa w różnych dziedzinach, potrzebują kultury do przetrwania. I o nich trzeba dbać, nawet jeśli to się dzieje lokalnie i w niewielkiej skali, to ma bardzo duży sens. Inaczej cofniemy się w rozwoju i istnieje duże ryzyko upadku naszej wydawałoby się potężnej cywilizacji. 

Łukasz Gliński

Kategorie
INSPIRACJE

„Czule” z Ziemią

Czy 5 kilometrów to duża odległość? Większość odpowie, że raczej nie. Człowiek potrzebuje godziny, żeby pokonać ją pieszo. Samochodem 5 minut lub mniej. Tyle właśnie wynosi grubość atmosfery, w której człowiek zdolny jest żyć i pracować. Jak łatwo zniszczyć tę kołderkę, a jak trudno naprawić. Nowej nie będzie. Ziemia mówi: wszystko czym jestem i co posiadam zostało stworzone miliony lat temu. Wirusy i bakterie też. One powstały pierwsze, przed grzybami, mchami, porostami, drzewami czy fauną. Ty człowieku pojawiłeś się na końcu tego łańcucha. Dlaczego psujesz odwieczną harmonię? Jesteś częścią mnie, częścią planety Ziemia. Zanieczyszczając środowisko i atmosferę przyspieszasz pewne procesy. Spowodowałeś gwałtowne ocieplenie klimatu. To, oprócz innych konsekwencji, uaktywniło wirusy, które istnieją od milionów lat. Przy sprzyjających dla nich okolicznościach ruszają do ataku.

Mówisz, że klimat zmieniał się na przestrzeni mojego życia wiele razy. Tak, ale powoli, w rytm mojego oddechu. Na tyle wolno, aby stworzenia miały szansę na dostosowanie się do nowych warunków. Ty zaś gwałtownie obudziłeś demony. Codziennie wypuszczałeś w niebo setki tysięcy samolotów: pasażerskich, dostawczych i wojskowych, które zostawiają w atmosferze zanieczyszczenia powstałe ze spalanego oleju napędowego. Wybudowałeś liczne zakłady przemysłowe, które w zastraszającym tempie niszczą środowisko. Produkujesz tyle odpadów, że nie radzę sobie z nimi. Trujesz rzeki, jeziora, morza i oceany, a w nich ryby i inne stworzenia wodne. Patrzę z bólem jak bez umiaru zabijasz i pożerasz zwierzęta, wycinasz drzewa, wypalasz trawy, uśmiercasz całe gatunki roślin i zwierząt, o które dbałam od niepamiętnych czasów. Zadajesz mi rany drążąc kolejne dziury i korytarze w poszukiwaniu nowych złóż ropy naftowej, rud metali, diamentów i innych bogactw naturalnych. Dlaczego mi to czynisz? Teraz, gdy epidemia – którą spowodowałeś stwarzając odpowiednie warunki dla uaktywnienia się niebezpiecznych dla ciebie wirusów – szaleje, zastanawiasz się, jak wrócić do ponownego niszczenia mnie, twojej Planety, jedynego domu, jaki masz.

TO MYŚLENIE SAMOBÓJCY.

I nie ja będę winna twojego końca, ani Bóg, bo On stworzył cię wolnym, byś samodzielnie kierował swoimi wyborami. Jeśli chcesz żyć, musisz
przywrócić harmonię i równowagę, którą przez ciebie utraciłam. Kocham cię, czekam i nie chcę ciebie stracić.

Ziemia, twoja Planeta

Lucyna Szomburg
Stara Huta, 29 marca 2020