Mam pełną świadomość, że dotknął nas kryzys, być może czekają nas niezwykle trudne chwile. Jesteśmy głęboko zatroskani o zdrowie i życie nas i naszych najbliższych.
Epidemia jest niewątpliwie zagrożeniem.
A może jest też dla nas niepowtarzalną SZANSĄ?
Szansą, by teraz, kiedy wiele bieżących problemów, które jeszcze wczoraj wydawały nam się ważne, straciło na znaczeniu, zapytać czego tak naprawdę chcemy od życia?
Czy
zależy nam wyłącznie aby przeżyć bezpiecznie i w spokoju kolejny
dzień?
A
może chcemy czegoś więcej?
Spotkać
się z bliskimi, móc
znów
podróżować, zachwycać się nowymi doświadczeniami… Innymi
słowy każdy dzień naszego życia przeżyć w określony sposób,
uznawany przez nas za wartościowy?
System
tych wartości jest naszą KULTURĄ
i jest ona najgłębszą i podstawową rzeczywistością ludzkiej
egzystencji.
Mylimy
się określając czasem kulturę mianem rzeczywistości
symbolicznej, jak gdyby była ona jedynie symbolem realnego życia, a
podstawową rzeczywistością tak zwane życie realne organizowane
wedle zasad wymiany korzyści. Naprawdę jest ono rzeczywistością
wtórną
w stosunku do „świata” naszych osobistych wartości.
Czy
to, że mogliśmy się na chwilę zatrzymać nie jest dla nas
błogosławieństwem?
Dopiero
teraz możemy uświadomić sobie jak bardzo byliśmy zagubieni w
codziennej gonitwie, jak codzienność odgradzała nas od siebie.
Paradoksalnie
teraz, kiedy nie możemy spotkać się ze sobą bezpośrednio,
jesteśmy sobie bliżsi niż kiedykolwiek i wreszcie, po wielu
dziesięcioleciach znów
nie tylko narodowo, a niejako w ogólnoludzkim
wymiarze dzielimy swój
los.
A
może nie dzielimy?
Zamknięci w swych mieszkaniach ze zdziwieniem obserwujemy, jak zdrowie, wolność, konsumpcja i luksusy „pierwszego” świata nie są czymś pewnym i trwałym. Złości nas to, a nawet przeraża.
A
przecież dla przeważającej części ludzkości, styl życia, który
prowadzimy w Polsce jest niedoścignionym rajem dostatku,
bezpieczeństwa i pokoju.
Wirus
przemierza świat wraz z ludźmi, pokazując nam w sensie najbardziej
dosłownym, jak bardzo jesteśmy połączeni. Że jako ludzie
tworzymy sieć, bynajmniej nie tylko w Internecie.
W
mediach społecznościowych popularny jest ostatnio film, w którym
starszy mężczyzna we Włoszech, mimo zakazów
i napomnień rodziny aby na czas epidemii pozostał w domu ubiera
płaszcz i wychodzi, odpowiadając że idzie napić się kawy.
Ostatecznie zamawia ją z zewnątrz, przez okno własnego domu.
Przebywając
dłużej w lokalnych
wspólnotach,
możemy dostrzec te drobne różnice codziennych rytuałów,
stanowiące ukryte sedno istnienia każdej zbiorowości. Emocje i
detale, które
ją wyróżniają, budują
silne więzi, czyniąc ją niepowtarzalną, często magiczną.
Joseph
Shaules nazywa te niewidoczne na pozór
cechy każdej zbiorowości
„głęboką kulturą”
(deep
culture).
Bez rozumienia takiej kultury, możemy sobie nie poradzić z obecnym i przyszłymi zagrożeniami. Może jednak wspólne doświadczenie epidemii da nam nową alternatywę dla budowania wspólnot na tym, co wyróżnia je od reszty świata, co sprawia, że są unikatowe. Bo wyróżniania takie niosą za sobą zagrożenia izolacji, ekstremizmów, obawy przed nowym, obcym (pisząc te słowa mam w pamięci niezatarty przez lata napis na jednym z murów mojego miasta: „witaj w krainie, gdzie obcy ginie!”).
Epidemia
zaś przynosi nam ze sobą
powracające przez wieki pytanie: Czy istnieją wspólne
wartości dla różnych kultur?
I
czy nie pora ich teraz poszukać?