Kategorie
OPINIE

Miopia i inne skażenia

Dziś, w dniu państwowego święta 3 maja, mamy w Polsce 13 300  zarażonych, 664 osób zmarło. Na całym świecie wg serwisu statystycznego worldometers.info na COVID-19 od początku pandemii, do dziś zmarło 244 000 osób. 

Brak wody

Ten sam sugestywny, bo w czasie rzeczywistym aktualizujący globalne dane z różnych dziedzin życia, – serwis, informuję, że tylko w tym roku, do dziś 285 000 osób zmarło z powodu braku dostępu do wody, a ponad 800 milionów ludzi nie ma dziś dostępu do wody pitnej. 

AIDS

AIDS wywołane wirusem HIV pochłonęło w tym roku już do dziś 570 000 ofiar. Szacuje się, że obecnie na świecie 41 miliomów ludzi jest zarażonych tym wirusem. 

Malaria 

Jak podje Polska Akcja Humanitarna, liczbę nowych zachorowań na malarię na świecie szacuje się od 300 do 500 milionów rocznie. Około 45% ludności żyje na terenach zagrożonych tą chorobą, w ponad 100 krajach świata. Mamy to szczęście, że to nie nasze 45%, więc polskie serwisy nie kłopoczą nas najnowszymi danymi o malarii, mimo że roczna liczba zgonów w wyniku tej choroby szacowana jest nawet na 2,7 miliona. Zobrazujmy bezduszną statystykę: przekłada się to na przynajmniej siedem dużych samolotów pasażerskich dziennie, wypełnionych w większości przez kobiety i dzieci. 

Podobnie, jak to się dzieje z COVID-19 (maseczki, dystans społeczny), naukowcy opracowali proste, a skuteczne metody ograniczania rozprzestrzeniania się zakażenia malarią. Właściwe użycie nasączonej środkiem owadobójczym moskitiery może zmniejszyć transmisję malarii nawet o 90% i zredukować śmiertelność dzieci o jedną piątą. Wiele organizacji i ruchów społecznych, które dziś z takim zapałem szyją maseczki, produkują przyłbice medyczne, mogłyby wykonywać lub finansować ten prosty środek zaradczy, ratując miliony ludzi. Od lat. 

Brak edukacji
Bez powszechnego dostępu do edukacji na poziomie podstawowym żyje 57 milionów dzieci w wieku szkolnym. 96% z nich zamieszkuje kraje globalnego Południa. Wiele z nich nie uczy się, ponieważ muszą pracować na utrzymanie swoje i swoich rodzin. Szacuje się, że 776 milionów dorosłych (czyli 16% wszystkich osób dorosłych na świecie) jest niepiśmiennych. Co ciekawe, nie oznacza to, że te osoby nie posiadają dostępu do Internetu. W wielu przypadkach nauka oraz rozwój przez tzw e-lerning pomogłoby częściowo rozwiązać problem. Można w części edukację taką realizować z dowolnego zakątka świata. Narzędzia komunikacji elektronicznej, które teraz z konieczności tak intensywnie wykorzystujemy, mogłyby już od dawna służyć do niwelowania różnic kulturowych w zakresie edukacji. Moglibyśmy w tym pomóc. Możemy robić to osobiście. 

Slamsy

Nazwa “slum” wywodzi się od XIX wiecznych przemysłowych miast brytyjskich, gdzie ponad 60% powierzchni miasta zajmowały zatłoczone dzielnice mieszkaniowe o bardzo niskich standardach życia. Zachodni świat uporał się i zapomniał o powszechnym na początku ery przemysłowej zjawisku kumulacji skrajnej biedy i wszelkich problemów społecznych. Globalnie jednak miejsca takie powstają i rozrastają się lawinowo. Slamsy pozbawione są zazwyczaj utwardzonych dróg, elektryczności, kanalizacji oraz bieżącej wody. Często realną władzę w takich dzielnicach sprawują zorganizowane grupy przestępcze. W największych z nich: Neza-Chalco-Itza w Mexico City żyje 4 mln mieszkańców, Orangi Town w Pakistanie: 1,5 mln mieszkańców, Dharavi w Bombaju: 1 mln mieszkańców. Nikt nie informuje, jak wielomilionowe, zwarte skupiska  ludzkie, pozbawione czystej wody i kanalizacji radzą sobie z aktualną, czy jakąkolwiek epidemią. Sytuację w Nowym Jorku w tym zakresie, możemy śledzić na bieżąco. Co do jednego zakażonego.

Miny

Globalnym zagrożeniem, które umyka nam, gdy śledzimy rozwój epidemii lub pożarów lasów, są też miny przeciwpiechotne. Za „skażone” minami uznaje się 70 państw. Miny pozostają w ziemi wiele lat po wojnie, radykalnie wpływając na życie ludzi zamieszkujących terytoria dotknięte tym problemem. Na zaminowanym terenie nie można uprawiać roli, utrudniona jest komunikacja i dostęp do szkół. W samym tylko Egipcie, do którego tak chętnie wybieraliśmy się przed pandemią, może pozostawać nawet 23 miliony min. 

Krótkowzroczność (Miopia)

Wszystkie te dane łatwo odnaleźć. Globalna kondycja świata na którym żyjemy jest złożona. Wśród wielu jego problemów pandemia COVID-19 nie wydaję się jakimś szczególnym kataklizmem. Pochłania jednak sporo naszej uwagi. Ekscytuje nas też, że to problemem o globalnym zasięgu. Globalność rozumiemy jednak w Polsce dość szczególnie. Nigdy nie upominaliśmy się o potrzebę edukacji globalnej dla naszych dzieci. „Wychowanie do życia na planecie Ziemia”, nie wywołałoby w nas tylu kontrowersji, co „Wychowanie do życia w rodzinie”. Czy ktoś z nas chciałby finansować ze swoich podatków taką fanaberię? Może – dla spokoju ducha – wystarczy póki co „Wiedza o regionie” i nauka tańców narodowych.

W dniu narodowego święta skłoniła mnie do napisania tych kilku słów uwaga jednego ze sponsorów lokalnej aukcji charytatywnej na rzecz pomocy chorym dzieciom w Afryce. „To już w Polsce nie ma chorych i potrzebujących?”

Tomasz Ignalski 

Źródła: 

htttp://worldometers.info

http://www.ibtimes.com/5-biggest-slums-world-381338,

http://listverse.com www.pah.org.pl

Kategorie
OPINIE

Zabawa to poważna sprawa

System zakazów i nakazów jako główna rutyna organizowanie zasad i zachowań społecznych sprawdza się w nadzwyczajnych sytuacjach zagrożenia, jednak w dłuższej perspektywie jest nieefektywny, odbiera ludziom inicjatywę, czyni z nich biernych, często sfrustrowanych klientów świadczeń społecznych. Reguły funkcjonowania składające się z zakazów i nakazów obecne w wielu ustrojach, doktrynach i religiach, mają ograniczony potencjał zmiany ludzi na lepsze. Prawo wymuszane sankcjami to rodzaj przymusu społecznego, a reakcją na a przymus i agresję są zwykle lęk, bierność, opór i odwzajemnienie agresji.

Aby społeczeństwa mogły sprawnie funkcjonować muszą jednak przestrzegać wspólnych norm. Czy mamy jakąś alternatywę wobec represyjnego prawa?

Owszem – zabawę.

Traktowana przez nas tak lekceważąco zabawa – zaskarbiła sobie już uwagę psychologii rozwojowej. Dziś nikt nie podważa koncepcji głoszonej jeszcze w XIX wieku przez szwajcarskiego psychologa Eduarda Claperde, że „Dla dziecka zabawa jest pracą, dobrem, obowiązkiem, ideałem życia. Jest jedyną atmosferą, w której może ono psychicznie oddychać a zatem i działać”.

Kiedy jednak dorastamy odkładamy lekceważąco zabawę, na stercie przyjemnostek, na które możemy sobie pozwolić w tak zwanym czasie wolnym, jako nagrodę za trud codzienności.

Pojawia się coraz więcej głosów, że to właśnie zabawa – jako najprostszy nośnik ludzkiej kreatywności, może być zapalnikiem wielu pozytywnych zmian społecznych.

Teoria zabawy, w najprostszym ujęciu mówi, że jeśli chcesz aby ludzie zmieniali swoje zachowanie na lepsze, spraw aby pozytywne zachowania były dla nich źródłem przyjemności, dumy, przynależności do grupy i wygranej.

Jest wiele przykładów na proste zastosowanie tej zasady w działaniach publicznych. Moimi ulubionymi są te, realizowane w ramach promowanej przez koncern Volkswgena, akcji Fun Theory Award. Ta społeczna kampania polega na popularyzowaniu akcji skłaniających ludzi do dobrowolnego podejmowania lepszych wyborów, za pośrednictwem zabawy.

W istocie jest to również podstawowe założenie animacji kulturowej i wielu działań community arts.

Najpopularniejsze akcje, realizowane w ramach „Fun Theory”, to połączenie radaru mierzącego prędkość jazdy kierowców z loterią z nagrodami; grające schody, zachęcające przechodniów do ruchu; czy sprytny kosz na śmieci na jednym ze skwerów. Wszędzie gdzie zastosowano te rozwiązania, twarde dane ilościowe potwierdzają, że zabawa daje lepsze rezultaty niż system zakazów.

Co równie ciekawe, większość zwycięskich projektów w tej kampanii opiera się na animacji społecznej z użyciem technologii, z wyłączniem bezpośredniego zaangażowania animatora w interakcję z ludźmi. Może jest to jakiś pomysł na działania w czasach dystansu społecznego?

Tomasz Ignalski

Linki:

Kategorie
OPINIE

Świat mi się skurczył

Widzę jak Pani Zofia, sąsiadka z naprzeciwka, układa poduszkę na parapecie. To jej loża. Przez okno na piętrze familoka obserwuje spektakl osiedlowego życia. Jak sądzi nic wielkiego już jej nie spotka, swoje życie już przeżyła. Więc teraz żyje cudzym. Trochę ją fascynuje, jak mają inni. Ale potem to, co widzi głównie mierzi i rozczarowuje. Nie tak sobie to wyobrażała.

W tych tradycyjnych śląskich czerwonych ramach z łatwością mieści się komplet wietrzonych pierzyn, ale zachowanie niektórych jakoś wpasować się nie może.

Wracam do komputera, w jednym z okien otwarty mam felieton Olgi Tokarczuk. Noblistka pisze, że wirus przypomniał nam o granicach państw, ale też o podziałach, których dokonujemy sami. Autorka Ksiąg Jakubowych tłumaczy, że pandemia przypomina nam o „starej prawdzie”, że nie jesteśmy sobie równi.

Przypomina mi się opowiadanie Marka Hłaski „Okno”. Tam, do parterowego mieszkania głównego bohatera próbował zajrzeć mały chłopiec, zaciekawiony naściennym obrazem, którego z podwórka nie widział w całości. Malunek ze sceną bitwy morskiej to, jak sugeruje narrator, nędzny bohomaz. Brzydki, kiczowaty. Fascynował, bo był inny od tego, co chłopiec widział na co dzień, u siebie. Kiedy okazało się, że mieszkanie niczym nie różni się od pozostałych w kamienicy, chłopiec gaśnie i smutnieje. „Wszędzie jest tak samo, (…) świat to jest właśnie kilka takich pokoi” – konstatuje narrator u Hłaski, ale chłopczyk z właściwą dla wieku zuchwałością nie dowierza: „To ja jeszcze zobaczę”- rzuca i znika.

I ja tak samo chcę odpowiedzieć Szanownej Pani Tokarczuk: ja się jeszcze temu przyjrzę, nie wierzę, że musi być tak źle.

W tych trudnych czasach i niezwykłych okolicznościach może tkwić klucz, którym te historie (chłopca, sąsiadki, nas wszystkich) da się opowiedzieć inaczej. Przechodzimy przez być może najtrudniejszy okres w XXI wieku wszyscy, bez wyjątku. Początkowy handicap wiekowy młodzieży też został już obalony, jakby koronawirus nie chciał nikogo spychać na margines. Wszędzie i u wszystkich jest tak samo.

Nierówności, najczęściej ekonomiczne, zbyt łatwo odsłaniają w nas pogardę, która solidarność i tolerancję pęta cudzysłowem, sprowadzając je do w najlepszym razie obojętności, ale kiedy słyszę o akcjach pomocowych dla lekarzy, lokalnym wsparciu dla starszych i samotnych, kiedy widzę masę spontanicznych gestów solidarności i empatii, to czuję, że kryzys wzmacnia też drzemiącą w nas skłonność do bohaterstwa. Philip Zimbardo rozpoczyna swoje studium nad złem drzemiącym w człowieku, „Efekt lucyfera” od wprowadzenia koncepcji „banalność bohaterstwa”, wg której każdy z nas (Zwykli Mężczyźni i Kobiety) może dokonać heroicznych rzeczy, gdy „nadchodzi ich pora do działania”. 

Świat nam się skurczył.

Obywatele świata podróżują dziś między antryjem a byfyjem, podobnie jak Ci, którzy nie byli nigdy za granicą własnego miasta. Dlaczego nie spojrzeć na to jak na szansę? Izolacja zamyka nam drzwi, ale może otwierać okna.

Kategorie
OPINIE

Możemy coś z siebie dać

To bardzo ciekawe doświadczenie, surrealistyczne uczucie, na teraz to koniec świata jaki znamy. To samo musieli czuć ludzie kiedy np. dowiedzieli się, że wybuchła wojna światowa. Takie wydarzenia budują różne postawy: strach, nienawiść, ostracyzm, wyparcie, obojętność, ale też pokazują, tak jak ma to miejsce często w chwili obecnej – ludzką solidarność i optymizm, wiarę, że możemy coś z siebie dać, co innym może być potrzebne, działać wspólnie w imię obrony i ochrony słabszych członków społeczeństwa i ochrony wartości, które cenimy, przede wszystkim dorobku kultury. Tak, na pierwszy rzut oka i myśli to schodzi na dalszy plan, ale, gdy się chwilę zastanowić, to kultura w całym jej spektrum stanowi jedyny element, który nas naprawdę łączy i daje poczucie przynależności.

Zaszliśmy za daleko cywilizacyjnie, żeby sobie powiedzieć: tylko ekonomia ma znaczenie. To też kwestia nie oddawania pola bylejakości tzw. „paździerzowi”, nieukom, samozwańczym autorytetom i głosicielom prawd, którzy sieją zamęt w ludzkich umysłach spiskowymi teoriami, głoszą swoje mądrości i w końcu mają pole do popisu, bo zawsze w czasach zagrożenia część ludzi gromadzi się stadnie wokół wszelkiej maści szarlatanów i oszołomów, lub słuchają prostych recept podawanych przez cynicznych cwaniaków.

Ludzie zwyczajnie się boją, a strach nie pozwala cieszyć się życiem, zabiera wolność. To przeżywanie człowieczeństwa na pół gwizdka. Dla wrażliwej, myślącej części społeczeństwa to staje się nie do wytrzymania. Ludzie racjonalni czują się często osaczeni. No i to są Ci, których trzeba wspierać mentalnie i dać się oderwać od skrzeczącej rzeczywistości w imię higieny psychicznej i zachowania mentalnej równowagi. Bo to Ci ludzie są i będą podporą społeczeństwa, kiedy wróci normalność w jakiejkolwiek być może inną niż znamy formie. To oni, Ci myślący i wrażliwi, chcący działać i wykorzystujący swoje różne talenty dla społeczeństwa w różnych dziedzinach, potrzebują kultury do przetrwania. I o nich trzeba dbać, nawet jeśli to się dzieje lokalnie i w niewielkiej skali, to ma bardzo duży sens. Inaczej cofniemy się w rozwoju i istnieje duże ryzyko upadku naszej wydawałoby się potężnej cywilizacji. 

Łukasz Gliński

Kategorie
OPINIE

Świętowanie ze szklanką w ręku

Święta online? Trudno to sobie wyobrazić. Ale trudno było sobie wyobrazić mszę zdalną. W końcu święto. Dla wierzących źródło naładowania akumulatorów na kolejny tydzień. Dziękczynienie. Pamiątka zmartwychwstania. Pascha. Moment, w którym na miejscu przeżywa się celebrację czegoś ważnego. To trzeba robić tu i teraz. Nie inaczej. Nie jakoś zdalnie. A jednak.

Z kulturą podobnie. Ile razy powtarzali: spektakl w telewizji to nie to samo, co na żywo. Koncert to jest to. Weźmy taki album U2 „No line on the horizon”. Nie miał szczególnie dobrych recenzji, utkwił w pamięci szczególnie dzięki monumentalnej scenie i fantastycznemu widowisku, które można było zobaczyć na wypełnionym po brzegi stadionie. Tak. Śląskim. Owszem. Pal licho duże widowiska. Kultura u podstaw cierpi bardziej. No bo to wszystko tworzy się na relacjach. Na bliskości ludzi i ich miłośniczej pasji. Jak tu sobie wyobrazić tworzenie bez relacji. Zdalnie. I online. A trzeba.

Kościół, kultura, sport. Wszyscy przenieśli się do sieci. Ci pierwsi stawiają kamerki w kościołach i namawiają do komunii duchowej. Drudzy wrzucają do internetu pomieszaną papkę ćwiczeń, spektakli, utworów muzycznych z hasztagiem #zostańwdomu i próbują gimnastykować się, ile wlezie, by ludzie o nich nie zapomnieli. No i ci trzeci. Też uprawiają gimnastykę. Wydarzeń sportowych nie ma. Więc: a to poćwiczmy, a to pokażmy mięśnie, a to pobiegajmy. W miejscu. Na balkonie co najwyżej.

Ersatz, zastępnik, zamiennik, koło zapasowe. Trudno sobie wyobrazić, że taka dojazdówka przetrwa na dłuższą metę. Sfrustrowani uwięzieni w domach ludzie łaknący wyjścia z niemal platońskiej jaskini, chcą czegoś więcej. Wyrwać się z tych kajdan.

Miota się w mojej bliźniaczej głowie wizja szklanki do połowy pustej z tą, która w połowie szklankę zapełnia. A ta mówi mi, że ostatnio częściej dzwonimy do siebie. Instalujemy komunikatory, by być bliżej. Chcemy wiedzieć, co u sąsiada, pomagamy, bo chcemy poczuć się bezpieczni. Zapełniamy pustkę, bo tęsknota pcha nas do tych, których kochamy. Nie chcemy przestawać inspirować się wzajemnie długimi opowieściami. Chcemy ich więcej, bo to pozwala przetrwać.

Zapełniona część szklanki stara się przypomnieć, że ruszamy głową i staramy się wymyślać nowe. Przywodzi ona na myśl przykład Isaaka Newtona, który w czasie epidemii dżumy sformułował prawo powszechnego ciążenia. Więc może poza mszami online, przebieżkami z hasztagiem czy naprędce wrzucanymi do sieci filmikami, zastanowimy się, jak te ludzkie więzi pielęgnować i jak sensownie na nowo zdefiniować kulturę. Stąd też zrodził się ten blog.

Zapełniona część szklanki każe w końcu mieć nadzieję, że znów dowiemy się czegoś o sobie. A wtedy każde święta, nie tylko te paschalne, nawet jeśli będą zdalne, będą przejściem do nowego życia.

https://twitter.com/Pani_Scarlett
Kategorie
OPINIE

Ludzie. Memy. Wirusy.

W studiach kulturowych znana jest teoria memów (mem – najmniejszy element kulturowy, swego rodzaju instrukcje kulturowe dotyczące zachowania), które jak wirusy przenoszą kolejne idee*. Nowe technologie znacząco przyśpieszają rozprzestrzenianie się kolejnych memów. Być może sytuacje, kiedy wszyscy spotykamy się w sieci, by wspólnie coś przeżyć, warto wykorzystać. Zarażamy się ideą pomagania. Większość z nas angażuje się w którąś z internetowych, społecznych akcji pomocowych. Uświadamiamy sobie, że wytrącenie z codziennego biegu i przymusowy postój, tylko dla nas ludzi, stanowi problem. Dla naszej planety wirus nie jest żadną komplikacją, poradzi sobie z nim (chociaż tony gumowych rękawiczek to już spory problem).

Dzisiaj cały świat zmaga się ze wspólnym wrogiem. Co będzie gdy go zwalczymy? Czy po zażegnaniu epidemii wrócą z większą siłą lokalne i międzynarodowe antagonizmy, zwłaszcza w kontekście prognozowanego kryzysu gospodarczego? Odpowiedzi nie znamy, możemy tylko mieć nadzieję, że memy popularyzujące uniwersalne wartości i prawdy jak altruizm, empatia, poszanowanie środowiska naturalnego itp., będą rozprzestrzeniały się w lepszych czasach tak, jak dzisiaj robi to wirus. I mimo wspaniałych możliwości jakie daje nam dzisiejsza technologia, pamiętajmy o tym, że może się to odbywać także w bezpośredniej relacji z drugim człowiekiem.

* Richard Dawkins, „Samolubny gen” 1976

Kategorie
OPINIE

Jesteśmy sobie bliżsi niż kiedykolwiek

Mam pełną świadomość, że dotknął nas kryzys, być może czekają nas niezwykle trudne chwile. Jesteśmy głęboko zatroskani o zdrowie i życie nas i naszych najbliższych.

Epidemia jest niewątpliwie zagrożeniem. 

A może jest też dla nas niepowtarzalną SZANSĄ?

Szansą, by teraz, kiedy wiele bieżących problemów, które jeszcze wczoraj wydawały nam się ważne, straciło na znaczeniu, zapytać czego tak naprawdę chcemy od życia?

Czy zależy nam wyłącznie aby przeżyć bezpiecznie i w spokoju kolejny dzień?

A może chcemy czegoś więcej?

Spotkać się z bliskimi, móc znów podróżować, zachwycać się nowymi doświadczeniami… Innymi słowy każdy dzień naszego życia przeżyć w określony sposób, uznawany przez nas za wartościowy?

System tych wartości jest naszą KULTURĄ i jest ona najgłębszą i podstawową rzeczywistością ludzkiej egzystencji.

Mylimy się określając czasem kulturę mianem rzeczywistości symbolicznej, jak gdyby była ona jedynie symbolem realnego życia, a podstawową rzeczywistością tak zwane życie realne organizowane wedle zasad wymiany korzyści. Naprawdę jest ono rzeczywistością wtórną w stosunku do „świata” naszych osobistych wartości.

Czy to, że mogliśmy się na chwilę zatrzymać nie jest dla nas błogosławieństwem?

Dopiero teraz możemy uświadomić sobie jak bardzo byliśmy zagubieni w codziennej gonitwie, jak codzienność odgradzała nas od siebie.

Paradoksalnie teraz, kiedy nie możemy spotkać się ze sobą bezpośrednio, jesteśmy sobie bliżsi niż kiedykolwiek i wreszcie, po wielu dziesięcioleciach znów nie tylko narodowo, a niejako w ogólnoludzkim wymiarze dzielimy swój los.

A może nie dzielimy?

Zamknięci w swych mieszkaniach ze zdziwieniem obserwujemy, jak zdrowie, wolność, konsumpcja i luksusy „pierwszego” świata nie są czymś pewnym i trwałym. Złości nas to, a nawet przeraża.

A przecież dla przeważającej części ludzkości, styl życia, który prowadzimy w Polsce jest niedoścignionym rajem dostatku, bezpieczeństwa i pokoju.

Wirus przemierza świat wraz z ludźmi, pokazując nam w sensie najbardziej dosłownym, jak bardzo jesteśmy połączeni. Że jako ludzie tworzymy sieć, bynajmniej nie tylko w Internecie.

W mediach społecznościowych popularny jest ostatnio film, w którym starszy mężczyzna we Włoszech, mimo zakazów i napomnień rodziny aby na czas epidemii pozostał w domu ubiera płaszcz i wychodzi, odpowiadając że idzie napić się kawy. Ostatecznie zamawia ją z zewnątrz, przez okno własnego domu.

Przebywając dłużej w lokalnych wspólnotach, możemy dostrzec te drobne różnice codziennych rytuałów, stanowiące ukryte sedno istnienia każdej zbiorowości. Emocje i detale, które ją wyróżniają, budują silne więzi, czyniąc ją niepowtarzalną, często magiczną.

Joseph Shaules nazywa te niewidoczne na pozór cechy każdej zbiorowości „głęboką kulturą” (deep culture).

Bez rozumienia takiej kultury, możemy sobie nie poradzić z obecnym i przyszłymi zagrożeniami. Może jednak wspólne doświadczenie epidemii da nam nową alternatywę dla budowania wspólnot na tym, co wyróżnia je od reszty świata, co sprawia, że są unikatowe. Bo wyróżniania takie niosą za sobą zagrożenia izolacji, ekstremizmów, obawy przed nowym, obcym (pisząc te słowa mam w pamięci niezatarty przez lata napis na jednym z murów mojego miasta: „witaj w krainie, gdzie obcy ginie!”).

Epidemia zaś przynosi nam ze sobą powracające przez wieki pytanie: Czy istnieją wspólne wartości dla różnych kultur?

I czy nie pora ich teraz poszukać?